Historia

Sprzątanie grobów w przedwojennym Gdańsku i kłopoty pani Czolbe

Historia pani Minne Czolbe, która w przedwojennym Gdańsku musiała stoczyć przedziwną walkę o właściwą opiekę i sprzątanie grobu męża.

Sprzątanie grobów i personalizacja miejsca pochówków są stosunkowo młodymi zwyczajami, które upowszechniały się dopiero od XIX wieku. Cmentarze zaczęły stawać się wówczas miejscami romantycznymi, które warto odwiedzać, otaczać opieką i osobistą zadumą. Sprzątanie grobów stało się powinnością najbliższych, ale ze zrozumiałych względów szybko zaczęło napotykać na wyzwania obecne także dzisiaj. Na przykład wyprowadzenie się rodziny do innego miasta i odpłatne zlecenie zarządu nad grobem.

Ciekawą historię w tym nurcie opisała Anna Krüger w książce Cmentarze przy Wielkiej Alei w Gdańsku 1867-1945. Rzecz miała miejsce po 1935 roku, kiedy to pani Minne Czolbe złożyła skargę do Senatu Wolnego Miasta Gdańska w sprawie niewłaściwej opieki nad grobem zmarłego w 1908 roku męża. Mężczyzna pochowany został na cmentarzu Świętej Katarzyny (dziś nieistniejącym, a wcześniej położonym na terenie dzisiejszego Parku Akademickiego przy Alei Zwycięstwa):

Pomnik miał formę tarasowego obramowania z tablicą przykrytego dla oszczędności płytą nagrobną. Dodatkowo wdowa zamówiła odpłatną opiekę nad grobem. Jak relacjonowała, w 1935 roku przybyła do Gdańska, jednak ze względu na zmiany w kwaterze grobowej nie poznała grobu swojego męża, a gdy ponownie odwiedziła miasto w kolejnym roku, odnalazła jego pomnik nagrobny w wysoce niezadowalajacym stanie, mimo iż „placiła radzie parafialnej ciężkie pieniądze na jego utrzymanie”. Obramowanie grobowe było uszkodzone i przykryte niepasujacą do niego płytą innego koloru.

Brak satysfakcjonującej odpowiedzi ze strony władz parafialnych spowodował, że Minne Czolbe zwróciła się tym razem do najwyższego organu Wolnego Miasta Gdańska, wykorzystując zresztą polityczną retorykę:

Jak pisała, „w Gdańsku rządzi NSDAP, ale w Niemczech też i tam nic takiego się nie dzieje”, zaniedbania musieli być zatem winni kościelni urzędnicy. Kobieta wyraziła też niezadowolenie z powodu poniesionych przez nią dwukrotnie wydatków na podróż do Gdańska. 5 listopada 1936 roku rada parafialna wyjaśniła dość szokujące okoliczności zaniedbania grobu. Poinformowano panią Czolbe, że mogiłą zajmował się nierzetelny pracownik, który za swoje przewinienia został ukarany więzieniem i popełnił tam samobójstwo. Kwatera natomiast została oddana ponownie do uzytku na nowych zasadach. Władze parafii zapewniły też, że grób został doprowadzony do porządku, a na jej życzenie można było dokonać dodatkowych napraw. Zastrzeżono jednak, że zwrot kosztów podróży nie może być sfinansowany prez parafię.

Jak zauważyła autorka, w przedwojennym Gdańsku zarzuty o niewłaściwą opiekę nad grobami nie należały do rzadkości. W tym przypadku historia potoczyła się dobrze dla właścicielki kwatery, choć nie na długo. W wyniku II wojny światowej wiele cmentarzy dawnego Gdańska uległo zniszczeniu lub zostało zlikwidowanych. Ewangelicki cmentarz Świętej Katarzyny zakończył swój żywot w 1956 roku, czyli co najmniej dwa lata przed końcem rezerwacji miejsca męża pani Czolbe. Czy bezkompromisowa wdowa jeszcze wtedy żyła – tego niestety nie wiemy.

To top